Kim jest transwestyta? Życie oczami crossdressera różni się od życia pospolitego, stereotypowego mężczyzny. Przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ nie jestem w stanie wejść do głowy każdego i spojrzeć w jego myśli. Spróbuję opisać, jak wygląda spojrzenie na świat osobnika płci męskiej w dzisiejszym świecie i porównać to z moim własnym.

Definicje

Transwestytyzm - praktyka przyjmowania ubioru, manier, a czasem roli seksualnej płci przeciwnej.

Cross-dressing - noszenie ubrań przeznaczonych dla płci przeciwnej.

To są definicje, które znalazłam na www.merriam-webster.com. Ale co to znaczy tak naprawdę?

Świat oczami mężczyzny

Stereotypowy facet to człowiek pewny siebie, zadowolony ze swojego ciała (nieważne jak ono wygląda), byleby było „męskie”. Ubiera się pospolicie, to znaczy spodnie, najczęściej jeansy, zwykły t-shirt, bluza (odświętnie założy koszulę), do tego proste adidasy, z biżuterii to czasami można dostrzec zegarek. I każdy element stroju pasuje ze wszystkim. Nie ma żadnych problemów z ubieraniem się rano, wystarczy, aby rzeczy nie śmierdziały. Fryzura niewyróżniająca się z tłumu, włosy naturalnego koloru.

Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy tak wyglądają i tylko pogłębiam stereotypy. Ale czy na pewno? Gdy spojrzymy na mężczyzn idąc ulicą, spotkamy wielu podobnie ubranych osobników. Pod tym względem ja się wyróżniam, ponieważ chodzę na co dzień w koszuli, materiałowych spodniach (nie lubię jeansów) i eleganckich butach (w porównaniu do adidasów).

A jak mężczyzna patrzy na piękną kobietę, gdy ją mija na spacerze? W większości przypadków będzie on podziwiał jej wdzięki, czy to biust, nogi czy pośladki. Spojrzy na jej twarz, oceni w skali od jednego na dziesięciu i wypowie w myślach ładny epitet. Gdy jest singlem możliwe, że będzie próbował ją uwieść. Mało prawdopodobne jest, żeby dostrzegł, ile pracy ta dziewczyna włożyła w swój wygląd, jakich akcesoriów użyła, makijażu itp. Każdy mówi, że lubi naturalność u kobiet, ale gdy zobaczą takową bez makijażu, to są jakby mniej zainteresowani (chyba, że ktoraś jest wyjątkowo obdarzona pięknością przez naturę).

Świat moimi oczami

W moim przypadku wygląda to trochę inaczej. Można by rzec, że jestem połączeniem mężczyzny i kobiety, z przewagą tego pierwszego. Pewnie dziwnie to brzmi dla niektórych, ale tak się czuję. Dlaczego? Co mam męskiego w sobie?

Mam typowo męskie zainteresowania, takie jak sport czy motoryzacja. Lubię rywalizację. Moja grupa zawodowa to w większości płeć brzydsza. Posiadam wspaniałą drugą połówkę, planujemy założyć rodzinę. Marzę o byciu ojcem. Nie mam problemu ze swoim ciałem, czuję się w nim dobrze. Najczęściej ubieram koszule, eleganckie spodnie i skórzane buty. Wypisz wymaluj chłop! Ale…

Ale gdy idę ulicą, to zazdroszczę często kobietom, tego że mogą ubierać w zasadzie co chcą. Od spodni, przez koszule, spódnice, sukienki czy buty na obcasie. Nie wiem dlaczego, ale bardzo zwracam uwagę na to, jak każda jest ubrana i wyobrażam sobie, jak to by było mieć na sobie jej ciuchy. Patrzę również na fryzury, pomalowane paznokcie, makijaż czy biżuterię. Słowem, przemawia przeze mnie moje drugie ja. Gdy oglądam coś w telewizji, przykładowo program informacyjny, to z przyjemnością zwracam uwagę na strój prezenterek. Owszem, ich uroda również na mnie działa, ale to jak się ubrały, pomalowały, wpływa na mnie nawet bardziej.

Sprawia mi dużą przyjemność również przeglądanie ubrań czy butów w Internecie lub w galerii handlowej. Wręcz torturą jest dla mnie przechodzenie obok sklepu, w którym widać ładne sukienki ze świadomością, że nie mogę ich przymierzyć i kupić na miejscu. Niestety często mój nastrój po takich wycieczkach się obniża. I najlepszym ratunkiem od tego dołka jest powrót do domu i przebranie się w damskie ciuszki.

Nie wiem dlaczego tak mam, nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu lubię się przebierać za kobietę. Można powiedzieć, że jest to moje hobby, nietypowe, ale jednak hobby. Przynajmniej tak staram się to widzieć. I wracając do mojego ciała, to jednak nie do końca wszystko mi się w nim podoba. Denerwuje mnie moje obfite owłosienie. Golenie nóg czy innych części zajmuje niezmiernie dużo czasu. Moje paznokcie nie są najładniejsze, łagodnie rzecz ujmując. No i nie mam bioder… Ale nie zrażam się tym. Wiem, że za dużo z tym nie zrobię i staram się tuszować moje niedoskonałości ubraniami czy makijażem.

Czy akceptuję siebie?

Nigdy nie będę biologiczną kobietą i nie mam zamiaru zmieniać płci. Jestem jak Jekyll i Hyde. Dwie osoby w jednym ciele. I dobrze mi z tym. Najtrudniej jest chyba właśnie zaakceptować to, kim jesteśmy. Wiele osób jest przygnębiona z tego powodu, że nie mogą być tym kim chcą i otoczenie stara się na nich wymusić swoje zachowanie. Jest to niestety ciężkie do przezwyciężenia. W takich przypadkach bardzo duże znaczenie ma wsparcie bliskiej lub bliskich osób. Wtedy jest wszystko łatwiejsze.

Ja mam wspaniałą drugą połówkę, która akceptuje mnie w całości. Dzięki niej moje życie, mimo podwójnej roli, jest piękne. I tego życzę wszystkim czytelniczkom i czytelnikom, żeby znaleźli to, co ich uszczęśliwia i nie rezygnowali z tego.