Nie tak dawno temu przedstawiłam na blogu moje marzenia, które chciałabym spełnić będąc en femme. I wychodzi na to, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Udało mi się pójść z żoną do kina jako Sonia, wcześniej pijąc kawę w galerii handlowej. To był cudowny wieczór.

Przygotowania

Wszystko zaczęło się, gdy wpadliśmy na pomysł pójścia do kina. W sumie, bardziej to wyszło z inicjatywy mojej żony. A ja, zamiast normalnego „chciałbym” napisałam: „chciałabym” w komunikatorze, stawiając pierwszy krok ku spełnieniu małego marzenia. Na szczęście moja luba nie zgłosiła sprzeciwu tamtego dnia i wydaje mi się, że obie powoli przygotowywałyśmy się do tego wydarzenia.

Gdy nadszedł ten dzień, zwykły, roboczy poniedziałek, od rana już myślałam o wieczornym wyjściu. W głowie już sobie układałam strój i makijaż. Niestety nie mogłam dużo wcześniej się pomalować, ponieważ ostatnio bardzo się pocę w gorące dni. Na szczęście pogoda miała mi wtedy dopisać, czyli nie powinno być upałów. Gdy skończyłam pracę (pracuję z domu), a moja żona wróciła do mieszkania, ja jeszcze nie zaczęłam swojej transformacji. Czekałam na ochłodzenie. Usłyszałam w międzyczasie pytanie, czy na pewno chcę wyjść jako Sonia. Moja druga połówka bardziej się denerwowała niż ja. Byłam pewna swojej decyzji, chciałam to zrobić i miałam już doświadczenie z wyjścia do galerii. No i oczywiście obowiązują jeszcze maseczki, więc pół twarzy i tak jest zasłonięte.

Po jakimś czasie w końcu zaczęłam robić makijaż. Dzięki zestawowi, który dostałam od żony w prezencie, poszło mi w miarę sprawnie i szybko. Miałam na sobie krótką sukienkę szmizjęrkę, do tego balerinki, peruka, opaska na włosy, trochę biżuterii. Razem byłyśmy gotowe na podbój galerii. Widziałam jeszcze lekkie wątpliwości w oczach mojej żony, ale nie było już odwrotu. Ja się nie denerwowałam, co rzadko się zdarza w moim życiu.

Wyjście

Pojechałyśmy samochodem, zaparkowałyśmy w garażu podziemnym i weszłyśmy do galerii. Niestety nie mogłyśmy się trzymać za ręce (nie chciałyśmy wzbudzać niepotrzebnej sensacji), ale, co mnie zaskoczyło, zaczęłyśmy normalnie rozmawiać, idąc do kawiarni. Myślałam, że będziemy szły w ciszy, żeby mój głos mnie nie zdradził, jednak widziałam już, że moja żona jest swobodniejsza i bardziej pewna siebie. Oczywiście to ona zamawiała kawkę na dla nas, mówiła, że jeszcze nie pora, abym sama coś załatwiała przy kasie. A ja usiadłam przy stoliku i czekałam na moje kochanie. Ściągnęłam maseczkę i rozkoszowałam się chwilą. Udało mi się zrobić nawet zdjęcie, choć nienajlepszej jakości. Obserwowałam ludzi chodzących po galerii czy siedzących przy stolikach. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. A ja próbowałam siedzieć jak kobieta, wyprostowana i uśmiechnięta. Było cudownie. Gdy żona przyniosła kawy, zaczęłyśmy normalnie rozmawiać. No prawie. Mówiłam trochę ciszej. Nie mieliśmy dużo czasu, więc oba capuccina zostały dość szybko wypite i ruszyłyśmy w stronę kina.

Bilety miałyśmy już kupione wcześniej przez internet, ale chciałyśmy jeszcze popcorn. Żona wszystko załatwiła przy kasie, ja stałam obok. No prawie wszystko. Ostatecznie to ja zapłaciłam za jedzenie, telefonem przez terminal, tak że nie było za bardzo interakcji z kasjerem. Ciekawe, czy coś zauważył? Pewnie i tak niewiele, zważając na to, że miałam maseczkę. Gdy weszłyśmy na salę, było jeszcze jasno. Miałyśmy miejsce w ostatnim rzędzie, na podwójnych fotelach. Bardzo fajne rozwiązanie dla par. Ludzie powoli wchodzili, ale nie było ich za dużo. Nie wiem, czy ktoś zwrócił na mnie uwagę (maseczki już nie miałam). Żona mówiła, że jedna dziewczyna się przyglądała nam, ale nic więcej nie wiadomo. Sam seans przebiegł przyjemnie, cieszyłam się chwilą i możliwością przytulania do lubej. Ach, cudowny to był wieczór.

Zapomniałambym prawie. Byłyśmy na filmie „Czarna Wdowa”, czyli jakby nie patrzeć kobiecy film. Przynajmniej tak się kreuje. Samo widowisko było fajne, ale należy przymknąć oko na wiele różnych sytuacji, żeby dobrze się przy nim bawić. W tego typu filmach mnie zawsze zastanawia, kiedy główne bohaterki mają czas na zrobienie makijażu przed walką? I co używają do włosów, że rozpuszczone im nie przeszkadzają? Wygląd przede wszystkim :)