Ostatni czas w moim życiu to istny rollercoaster. Ale wszystko idzie w dobrym kierunku na szczęście. A ja jestem coraz bardziej odważny i akceptuję siebie w większym stopniu. I zacząłem chodzić w butach na obcasie, jako mężczyzna. I mi się to strasznie podoba.

Przepraszam, że nic nie było wrzucane ostatnio na moim blogu, dużo się działo, a i mój stan psychiczny zmienia się jak w kalejdoskopie. Ale w końcu mi się udało wziąć do pisania. I pozwólcie, że napiszę ten post z mojej męskiej perspektywy.

Zakupy

Wszystko zaczęło się jakiś czas temu, gdy poszliśmy z żoną na zakupy, do sklepu z butami. Chciałem kupić sobie botki, żeby jako Sonia móc wychodzić w swoich butach jesienią. Mam coraz większą odwagę w takich miejscach, już nie boję się oglądać damskich rzeczy. A tego dnia nawet udało mi się przymierzyć damskie buty na obcasie wśród ludzi, gdy byłem w swojej męskiej formie. I wiecie co? Nic się nie stało, a ja miałem okazję sprawdzenia dokładnie, czy dany egzemplarz dobrze leży na mojej stopie. Na szczęście pasowały. I wtedy żona powiedziała, że w sumie mógłbym w nich chodzić nawet jako Daniel. To były zamszowe botki na średnim, słupkowym obcasie, nie wyróżniające się niczym szczególnym. I tamto zdanie utkwiło mi w pamięci na dłużej.

Kolacja

Jakiś czas później mieliśmy co świętować z moją drugą połówką, więc postanowiliśmy pójść na kolację do restauracji. Była to znakomita okazja, żeby się elegancko ubrać. Założyłem ładne spodnie, koszulę, krawat, marynarkę. Do tego miałem jeszcze klasyczny, czarny trencz. Żona również się wystroiła, w sukienkę, biżuterię, makijaż, kozaki na obcasie itp. Tego dnia nie zazdrościłem jej tego, że może się tak obrać, a ja niezbyt. Chciałem być mężczyzną u boku swojej partnerki. I przyszedł moment, żebym i ja założył buty. A obok drzwi akurat stały botki, te nowe. Założyłem je i pokazałem się żonie. Zaakceptowała ten styl, mi się również podobał. Zyskałem trochę centymetrów, moja sylwetka się poprawiła. To był pierwszy raz, gdy założyłem buty na obcasie na zewnątrz jako Daniel. I czułem się bardzo dobrze. Stukaliśmy we dwójkę na chodniku, gdy szliśmy na taksówkę. było ciemno, pewnie niewielu widziało moje obuwie.

Nawet nie wiem, czy ktoś zauważył moje buty, gdy weszliśmy do restauracji. Obecność żony dodawała mi odwagi. Nie czułem strachu, byłem w końcu sobą. Po kolacji poszliśmy jeszcze trochę pospacerować po starym rynku. Było cudownie. Nikt nic nie komentował. Byliśmy normalną parą w końcu. Tamten wieczór uświadomił mi, że nie muszę się bać, że mogę być sobą. I że nikt nie zwraca większej uwagi na nas. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo przecież ludzie różnie się ubierają, czasami mocno się wyróżniając. I są sobą.

Nowy nawyk?

Buty te zakładam teraz częściej. Byłem w nich kilka razy u lekarza, chodziłem w nich po sklepach. Ostatnio z żoną byliśmy na jarmarku świątecznym, oboje w butach na obcasie. Nawet po pizzę na osiedlu, czy do sklepu je zakładam. I jestem szczęśliwy. Chociaż czasami z nich rezygnuję, chyba trochę ze strachu, czasami z wygody. Ale jeszcze nikt ich nie skomentował, ani pozytywnie, ani negatywnie. Może pora się w nich wybrać do pracy?