Jakiś czas temu pisałam o tym, że chciałabym mieć sesję zdjęciową. W poprzednim wpisie mogliście przeczytać, że udało mi się spełnić to marzenie, ale nie do końca byłam zadowolona z efektów. Na szczęście kilka miesięcy później przydarzyła się okazja z której nie mogłam nie skorzystać.

Maggie

Wszystko zaczęło się, gdy Maggie chciała zorganizować trans weekend w Warszawie. Jest to niesamowita osoba, posiadająca mnóstwo energii i zapału.. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że udało mi się ją poznać przez Internet, a później na żywo. Co do samego weekendu, byłyśmy z żoną zdecydowane, że chcemy jechać. Brakuje mi takich wypadów, gdzie mogę być sobą wśród wspaniałych osób. Dodatkowo, wykańczanie domu dobrze nam szło, nie mieliśmy żadnych opóźnień, więc jeden weekend mogłyśmy poświęcić na odpoczynek. Były dwie wątpliwości, czy chcę mieć zrobiony makijaż przez profesjonalistkę i czy chcę mieć sesję zdjęciową. To pierwsze również było moim marzeniem. W głowie cały czas miałam rozterki, czy warto wydać niemałe pieniądze na to, ale z drugiej strony, marzenia same się nie spełnią. Dodatkowo Maggie pokazała mi efekty swojej sesji zdjęciowej, byłam pod wrażeniem. W końcu ustaliłyśmy z żoną, że będzie to mój prezent urodzinowy (wypadały one dwa tygodnie wcześniej). Wspominałam już, że mam cudowną kobietę u swojego boku?

Przyjazd

Przyjechałyśmy w piątek wieczorem. Pierwszy dzień miał być zapoznawczy, spokojny, bez żadnych wyjść. Maggie załatwiła rezerwacje w małym hotelu, który wcześniej odwiedziła. Właścicielka nie miała nic przeciwko osobom takich jak my. Po pierwszym stresie, i przywitaniu nas przez Maggie na parkingu, udałyśmy się do naszego pokoju. Tam ubrałam się w ładniejsze rzeczy, zrobiłam makijaż i poszłyśmy z żoną na górę integrować się. Niestety, musiałyśmy zawsze brać ze sobą naszego pieska, samego byśmy go nie zostawiły w pokoju. Po przekroczeniu drzwi, przywitała nas mała grupka osób, większość znałam przez Internet. Niestety, tylko żona była ciskobietą, więc mogła się czuć osamotniona, ale jak mi później powiedziała, czuła się częścią grupy. Sam wieczór minął w bardzo przyjemnej atmosferze. Miałyśmy okazję się w końcu wszystkie spotkać na żywo, porozmawiać. Z żoną czułyśmy się naturalnie, wśród swoich. Nikt nikogo nie oceniał. Była to typowa posiadówka z alkoholem, przekąskami. Gdyby ktoś z zewnątrz wpadł do pokoju, to na pewno by się zdziwił, że mimo męskich głosów, w środku znajdowały się same kobiety. Integrację uważam za udaną.

Drugi dzień i makijaż

Następnego dnia miała przyjechać makijażystka Oliwia i fotografka Magda. W sumie na makeup zdecydowały się chyba jeszcze cztery lub pięć innych osób, ja byłam druga w kolejności. Nie mogłam się doczekać, chciałam zobaczyć co profesjonalistka jest w stanie zrobić na mojej twarzy. Nie denerwowałam się, byłam wśród swoich, miałam u boku kochaną żonę. Gdy zostałam wezwana na makijaż, zostałam spytana jaki styl mnie interesuje, czy mam jakieś preferencję. Powiedziałam tylko, że chcę lekki makeup, a resztę pozostawiam Oliwce. Samo doświadczenie było cudowne, w końcu o tym marzyłam. Szkoda, że nie było mi dane zobaczyć całego procesu, bo nie było lustra przede mną, ale kilku rzeczy się dowiedziałam. Na przykład to, że brwi są bardzo ważne, że muszę je lepiej depilować i że mam piękne usta. I grube włosy na głowie (i zarazem bardzo widoczny zarost, nawet po goleniu). Efekt końcowy bardzo mi się podobał. Doświadczenie ma ogromne znaczenie w tym przypadku. Oliwia wykonała kawał dobrej roboty. Chociaż mam wrażenie, że mi udaje się lepiej zamaskować cień zarostu. Moja żona chciała zobaczyć, jak mnie Oliwka maluje, niestety nie zdążyła (sama też chciała się upiększyć). Jednak efekt jej też się podobał, powiedziała, że z takim makijażem nie boi się ze mną wychodzić, miałam wysoki passing (czyli to jak bardzo kobieca jestem z wyglądu).

Sesja zdjęciowa

Po malowaniu przyszła kolej na główne wydarzenie dnia, czyli sesję zdjęciowę. Ledwo zrobiłam kilka zdjęć swoim aparatem, a do pokoju zapukała Magda fotografka. Przyniosła aparat, światło i zaczęła się przygotowywać. Ja dostałam do przeczytania umowę, pełen profesjonalizm. Następnie pokazałam, swoje zdjęcia z Instagrama i wskazałam, które lubię najbardziej. Znowu nie miałam pomysłu, ani tematu przewodniego na sesję. Zdałam się na Magdę. Wcieliłam się w rolę modelki, aparat pracował nieustannie. Były różne pozy, to na łóżku leżące, to stojące przy oknie. Dużo ich było, a ja się nie męczyłam. Cieszyłam się każdą chwilą. Wiedziałam, że teraz będą lepsze efekty, w końcu, i makijaż był dobry, i fotografka miała więcej doświadczenia. Udało się zrobić kilka zdjęć z żoną i chyba z nich jestem najbardziej zadowolona. Będą do prywatnej kolekcji. Nawet piesek się załapał na jedną fotkę. Później poszłyśmy jeszcze do góry na korytarz zrobić kilka zdjęć. Było cudowanie, jeden z lepszych prezentów urodzinowych w moim życiu (jeżeli nie najlepszy).

Wieczór

Sesję zdjęciową miała jeszcze tylko Maggie, ale robienie makijażu jeszcze trwało. W tym czasie pochodziłyśmy sobie z żoną i pieskiem na spacerze, niestety pogoda nie zachęcała i szybko wróciłyśmy do hotelu. Wpadły do nas jeszcze inne koleżanki, impreza się powoli rozkręcała. Wszystkie byłyśmy pięknie ubrane, umalowane. Było kilka zdjęć grupowych, właścicielka hotelu również się załapała. Padł pomysł, żeby wybrać się do klubu. Wiedziałam, że żona musi zostać z pieskiem, ja jeszcze nie byłam zdecydowana czy chcę iść z dziewczynami. Ostatecznie zdecydowałam się zostać, nie przepadam za tego typu wyjściami, ale wiem, że koleżanki się świetnie bawiły. Na drugi dzień, po śniadaniu udałyśmy się z żoną i pieskiem w drogę powrotną. Zastanawiałam się przez chwilę, czy by nie zostawić makijażu na noc (samych oczu), ale doszłam do wniosku, że nie potrzebuję więcej być Sonią w ten weekend. Wrażeń miałam wystarczająco.

Podsumowanie

Zdjęcia z sesji wyszły cudowanie. Wybrałam ich kilkanaście, bardzo podobają mi się te z żoną. Ich pewnie nie opublikuję, ale te pierwsze na pewno znajdą się tutaj oraz na Instagramie/Facebooku. Sam weekend oceniam bardzo pozytywnie, poznałyśmy nowe osoby, spędziłyśmy czas w przyjaznej atmosferze, udało mi się spełnić moje marzenia. Dziękuję Maggie za zorganizowanie tego wszystkiego, wspaniale jest spotykać takie osoby na swojej drodze!