Kupowanie ubrań czy butów, które według społeczeństwa są zarezerwowane tylko dla kobiet, nie jest łatwe dla zwykłego mężczyzny. Na szczęście mamy Internet i paczkomaty, o których poprzednie pokolenia mogły tylko pomarzyć. Jak to wygląda z zakupami u mnie? I jak to było kiedyś?

Początki

Gdy jeszcze mieszkałem z rodzicami w mieszkaniu, początkowo podbierałem bieliznę czy ubrania mamie. Nie było to jednak optymalne rozwiązanie, między innymi przez to, że mieliśmy różne wymiary. Postanowiłem więc pewnego dnia złożyć zamówienie w sklepie internetowym Marilyn (nic nie reklamuję, no ale czekam na oferty :) ), przez co mam duży sentyment do tej marki. Na moim osiedlu nie było jeszcze paczkomatu, najbliższy znajdował się kilometr albo dwa od mojego osiedla. Szczęśliwie nadarzyła się okazja, że musiałem gdzieś podjechać samochodem rodziców tego dnia, gdy paczka przyszła do paczkomatu. Odebrałem swój kartonik ze skarbami (głównie rastopy, pończochy itp.), jednak nie miałem pomysłu, jak to wszystko „przemycić” do swojego pokoju, gdy rodzice byli w mieszkaniu. Wpadłem na pomysł, żeby każdą rzecz rozpakować i schować wszystko pod koszulką bez żadnych kartoników. Więc stałem tak pod śmietnikiem w samochodzie i otwierałem po kolei produkty. Stres był duży, ale na szczęście było ciemno i nikt za bardzo nie przechodził. Po pozbyciu się zbędnych dodatków byłem w stanie wszystko upakować pod ubraniem i po powrocie do domu i ściągnięciu wierzchnich ubrań szybko poszedłem do swojego pokoju. I zacząłem oglądać swoje zdobycze, pierwsze swoje rajstopy i prawdziwe pończochy. Radość była przeogromna, zapach nowości był niesamowity. Później udawało mi się zamawiać do paczkomatu więcej rzeczy, na przykład sukienki. Taktyka albo była podobna, albo robiłem zakupy, gdy zostawałem sam w mieszkaniu na cały tydzień. Ale zawsze podawałem niepoprawny adres, żeby czasami ulotki reklamowy nie przyszły na mój adres.

##Mieszkanie w kawalerce Gdy rezydowałem w wynajmowanym mieszkaniu, było znacznie łatwiej. Nikt nie wiedział, co się znajduje w paczce, którą niosłem do siebie. Czasami sklep Marilyn używał swojej markowej taśmy na kartonach, ale w zasadzie równie dobrze mogłem w środku mieć męską bieliznę, bo też znajduje się w ich ofercie. Raz nawet pewien sprzedawca zadzwonił do mnie w sprawie majtek damskich, bo nie było danego modelu i pytał, czy mogą być inne. Przytaknąłem bez zbędnych pytań, chciałem jak najszybciej skończyć rozmowę. Ale równie dobrze mogłem zamawiać dla swojej partnerki na prezent. Raz zamówiłem szpilki, niestety nie było opcji dostawy do paczkomatu, tylko kurier. Trochę się obawiałem, że będzie widać, że to szpilki, ale przecież i tak zawsze pakują buty w dodatkowy karton. Akurat nie było mnie w domu, gdy była dostawa, więc paczka została u portiera. Gdy ją odbierałem, nikt nie mógł się domyślić, co w nich jest, po prostu zwykły karton. Życie w pojedynkę miało dużo swoich plusów. Jednak nie odważyłem się jeszcze wtedy nic kupować w sklepie stacjonarnym. „No bo co ludzie pomyślą?”

##Mieszkanie z partnerką Początki zakupowe z moją lubą nie były łatwe na początku. Cały czas wolałem kupować swoje rzeczy przez Internet. Na szczęście nie musiałem nic przed nią ukrywać. Ona zawsze woli przymierzyć przed zakupem, ja się bałem. Gdy ona kupowała na przykład rajstopy, to ja raczej stałem obok, niby niezainteresowany, ale dyskretnie prosiłem ją o jedną parę dla mnie. Szeptem mówiłem jaki rozmiar i kolor. Teraz, z perspektywy czasu, wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy jeszcze się bałem. Aktualnie nie mam problemu kupować sobie samemu damskiej bielizny przy okazji cotygodniowych zakupów w Carrefourze. Szukam tego, czego potrzebuje na półce i wrzucam do wózka. Wiadomo, jest stresik lekki, ale z każdą taką czynnością jest mi łatwiej. Jeżeli chodzi o ubrania, to często jest tak, że razem z żoną chodzimy po sklepie i bierzemy różne produkty do przymierzania. Chętnie jej w tym pomagam, czasem znajdę coś fajnego dla niej i przy okazji dla mnie. Raz kupiliśmy nawet taką samą koszulę w kwiaty. Normalnie wchodzimy razem do przebieralni i przymierzamy ubrania. Te, które nam się podobają, kupujemy, a te, które nie pasują, oddajemy na wieszak. Fajnie się robi zakupy w second-handach. Można tam znaleźć naprawdę ciekawe perełki za niską cenę. No i nie przyczyniamy się do produkcji nowych śmieci. Tak jak już wcześniej było pisane tutaj, buty też już przymierzam w sklepie. Ostatnio przymierzałem w Deichmannie całkiem ładne czółenka, niestety rozmiar nie pasował. Chyba najprzyjemniejsze jest robienie zakupów w wersji en femme. Czuję wtedy, że jestem tam, gdzie być powinienem z odpowiednią ekspresją. Zdarzyło mi się to raz i nie zapomnę tego nigdy. Kupiłam śliczną, różową spódnicę w Reserved, była zrobiona nawet z bawełny, co rzadko się zdarza w sieciówkach. Stres był przy kasie, głos na pewno mnie zdradził, ale pan mnie obsługujący nie zareagował w jakiś szczególny sposób, po prostu byłem kolejnym klientem (albo klientką). Muszę kiedyś powtórzyć takie zakupy, ale ostatnio mam awers do sieciówek, przez to, co robią z naszą planetą, ile śmieci produkują…

A wy jakie macie sposoby na zakupy ubrań, butów, które wam się podobają? Tylko Internet, czy macie odwagę, żeby przymierzyć je na żywo w sklepie? En femme czy jako mężczyzna? Jestem ciekaw waszych historii.