Jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu, a jednocześnie jedną z najważniejszych, jest zaakceptowanie siebie. To jak wyglądamy, jakie posiadamy ciało, jakie mamy choroby, w jakiej rodzinie się urodziliśmy. Wiele z tych rzeczy nie jesteśmy w stanie zmienić i musimy się z nimi pogodzić.

Choroby

Nie mamy wpływu, jakie choroby nam się przytrafią. Czasami jest to spowodowane genetyką, czasami wypadkiem lub infekcją, której nie byliśmy w stanie przewidzieć, przeciwdziałać. Jedyne co możemy zrobić, to zaakceptować nasz stan, leczyć się oraz chodzić na badania. Jest wiele chorób, na które medycyna nie zna (jeszcze) skutecznego leku, można co najwyżej minimalizować objawy. Sama posiadam jedną, która na szczęście nie sprawia mi wielu dolegliwości, jest pod kontrolą i leczenie działa bardzo dobrze. Zaakceptowałam ją, cieszę się, że żyję. w czasach i w kraju, gdzie lekarze są w stanie mi pomóc. Bo gdybym żyła kilkadziesiąt lat temu lub w miejscu, gdzie medycyna nie jest tak rozwinięta i powszechna, to na pewno moje życie byłoby dużo gorsze.

Jest również jedna rzecz, spowodowana właśnie przez tę chorobę, która wpływa na mój wygląd. Posiadam palce pałeczkowate. Są one bardzo nieatrakcyjne, paznokcie posiadają inny kształt. Jeżeli przyjrzycie się moim zdjęciom, to zauważycie, że nie robię manicure’u, nie maluję paznokci. Często staram się ukryć moje dłonie. Czy ciężko mi się z tym żyje? Raczej nie, zaakceptowałam ten fakt i nie mam z tym większego problemu. Czy zazdroszczę kobietom, że mogą malować swoje paznokcie? Trochę tak, ale nie wpływa to mocno na moje samopoczucie. Po prostu jest, jak jest. Matka natura obdarowała mnie pięknymi włosami, łagodnymi rysami twarzy i szczupłą sylwetką. Wiem, że wiele osób mi tego zazdrości. Jednak nie jestem idealna, ja wam zazdroszczę ładnych paznokci.

Ciało

Akceptuję swoje ciało. Nie mam problemu, że urodziłam się jako mężczyzna. Lubię swojego penisa, nie przeszkadza mi płaska klatka piersiowa. Owszem, chciałabym mieć trochę szersze biodra czy większe wcięcie w talii, ale wiem, że są przecież ciskobiety, które mają taką sylwetkę, podobną do mojej. To, co mi nie pasuje, to zarost i wszechobecne owłosienie. Na szczęście jestem w stanie nad tym zapanować, chodzę na depilację laserową i widzę efekty. Również głos jestem w stanie wyćwiczyć. Nie biorę hormonów i nie będę brać w najbliższym czasie. Nie wiem, czy kiedykolwiek się zdecyduję. Jeżeli mogłabym brać coś, co by ograniczyło testosteron, żeby zmniejszyć ilość włosów, to może bym się zdecydowała. Ale tak, to nie potrzebuję aktualnie zmian tak drastycznych.

Społeczeństwo i normy kulturowe

To, czego nie potrafię zaakceptować, to są normy kulturowe przypisane do danej płci. Najtrudniej jest mi się pogodzić z tym, że mężczyźni mają nosić takie ubrania i buty, zachowywać się w ten, a nie inny sposób. Najgorsze w tym jest to, że ja już nie czerpię przyjemności z noszenia męskich ubrań i butów, nie potrafię się cieszyć z garnituru jak kiedyś. Owszem, całkiem niedawno byłyśmy z żoną na koncercie i balu w Filharmonii Gdańskiej, ona w ładnej sukience, jak w garniturze. I byłam w stanie się poświęcić, dla żony, bo chciałyśmy potańczyć, móc się przytulać, chodzić za rękę. Gdybym była w kobiecej wersji, to prawdopodobnie ludzie tam przebywający, a były to osoby głównie starsze, zjedliby nas wzrokiem. I pewnie mogłybyśmy usłyszeć kilka niemiłych uwag.

Gdy wychodzimy razem z żoną na miasto, ja będąc w swojej ładniejszej wersji, to również unikamy chodzenia za rękę, całowania i przytulania. Nie chcemy zwracać na siebie uwagi, boimy się negatywnych komentarzy. Czy słusznie? Nie wiem, może jednak nie jest tak źle, ale strach jest. Czasami czytam o różnych aktach homofobii oraz transfobii i jest mi po prostu smutno. Jest mi źle, że nie mogę tak swobodnie ubierać się, wyglądać jak kobiety. Owszem, mój wygląd aktualnie i tak się wyróżnia, mam długie, blond włosy, często damskie spodnie czy koszule na sobie, buty z niskim lub niewidocznym obcasem, delikatny makijaż. Ale to jest taki półśrodek. Boję się włożyć buty na wyższym obcasie czy sukienki, nie mając na sobie pełnego makijażu. I jeżeli miałabym kiedyś brać hormony, to chyba tylko dlatego, że tego wymaga społeczeństwo, że albo jestem mężczyzną, albo kobietą, że mam się zdefiniować. Nie mogę być kobiecym mężczyzną, kimś pomiędzy. Bo sprawiam im wtedy dyskomfort, że nie mogą mnie zaszufladkować, zdefiniować. Boją się inności.

Podsumowanie

Napisałam trochę negatywnych rzeczy o świecie, w którym żyjemy, ale zdaję sobie sprawę, że wszystko się zmienia i jest na pewno dużo lepiej niż, na przykład, dwadzieścia, czy trzydzieści lat temu. Zwłaszcza młode pokolenie jest bardziej otwarte na różnorodność. Moja mama, pracująca w szpitalu dziecięcym, często wspomina, że jest dużo transpłciowych dzieci, które proszą, żeby się do nich zwracać innym imieniem, zaimkami. Coraz mniej jest obawy o to „co ludzie powiedzą”, już nie zwracamy tak bardzo uwagi na opinie innych, tylko staramy się sami siebie uszczęśliwić, iść swoją drogą. Bo życie mamy jedno i to od nas zależy, z jakim nastawieniem je przeżyjemy. Życzę wam wytrwałości w szukaniu samych siebie, akceptacji swojej osoby i siły do zmieniania świata na lepsze!