Jestem przeszczęśliwa, ponieważ udało mi się zrobić pierwszy w życiu cosplay, w stu procentach samej. Na dodatek, był to test naszego małego, domowego studia fotograficznego. Żona pierwszy raz wcieliła się w rolę fotografki i uważam, że wykonała bardzo dobre zdjęcia, a w moim odczuciu niesamowite!

Pomysł

Wszystko zaczęło się tak naprawdę dwa lata temu, kiedy zapragnęłam zrobić przebranie na halloween. Ostatni raz przebierałam się za jakąś postać, kiedy miałam chyba osiem lat. Tak, że doświadczenia nie miałam żadnego. Chciałam zrobić coś w miarę łatwego, niedrogiego, najlepiej wykorzystać to co już mam w domu. No i oczywiście chciałam, żeby postać była jak najbardziej kobieca. Posiadałam rudą perukę, więc zaczęłam się zastanawiać, jakie bohaterki posiadają taki kolor włosów. I wybór padł na Daphne (Dafne?) z klasycznej kreskówki Scooby-Doo. Włosy już miałam, zaczęłam się rozglądać za sukienką. Nie chciałam iść na łatwiznę i kupować gotowca, zależało mi na zrobieniu stroju, dla większej satysfakcji. Udało mi się znaleźć fioletową kieckę z drugiej ręki w internecie. Była w zasadzie idealna, brakowało jej tylko jaśniejszych pasków u dołu i u rękawów. Dowiedziałam się, że wystarczy kupić wstążeczkę i przykleić ją do sukienki. Wydawało się łatwe. W miedzy czasie kupiłam zielony szalik i rajstopy w odpowiednim kolorze.

Katastrofa

Gdy sukienka, wstążka i klej do ubrań dotarły do naszego mieszkania, razem z żoną wzięłyśmy się za tworzenie cosplayu. Nałożyłyśmy klej na sukienkę, na to położyłyśmy wstążkę i przycisnęłyśmy wszystko. Wyglądało na to, że się trzyma, niestety klej był widoczny pod wstążką. I to mocno. Myślałyśmy, że po wyschnięciu zniknie. Niestety tak się nie stało i sukienka wyglądała słabo. Cały misterny plan się popsuł. Nie byłam zadowolona z tego faktu i przeszła mi ochota na przebieranie się na halloween. Sukienka wylądowała w szafie, rajstopy, nigdy nie odpakowane w szufladzie. Jedynie szalik był używany. Specjalnie wybralam taki, który będę nosić do codziennej stylizacji. Żona później dokupiła mi pasującą czapkę i rękawiczki. Przynajmniej coś się przydało z nieudanego cosplayu. W następnym roku w halloween miałyśmy zamieszanie z przeprowadzką, więc nie było kompletnie czasu. Myślałam jeszcze, czy by nie zrobić cosplayu z okazji, gdy moje konto na Instagramie osiągnie pułap 1000 obserwujących, ale to też nie wypaliło.

Nadzieja

Dwa lata później postanowiłam coś zrobić. Sukienka cały czas wisiała w szafie, nie wyrzucałam jej. Odkleiłam więc wstążki i przykleiłam je ponownie. Tym razem użyłam tak zwanej taśmy termo do podklejania tkanin. Wkłada się ją pomiędzy dwie tkaniny i za pomocą żelazka łączy się je jak klejem. Z tą różnicą, że tym razem nic nie widać. I voila! Udało się! Mogłam wziąć się ponownie za cosplay!

Sesja zdjęciowa

W wolną niedzielę, dokładnie dwa dni przed halloween postanowiłam zrobić sobie sesję zdjęciową. Tak się składa, że niedawno kupiłyśmy dwie lampy fotograficzne oraz białe tło. Wszystko było przygotowane. Zrobiłam makijaż, ubrałam sukienkę, biżuterię, akcesoria, buty. Żona chętnie mi pomagała w stylizowaniu, bez jej rad nie wyszłoby tak super. Sukienka nie leżała na mnie idealnie, ale z pomocą przyszła klamerka na plecach, która ściągnęła nadmiar materiału. Popularny trick używany w czasie zdjęć jak i na wystawach w sklepie. Gdy stanęłam przed obiektywem, czułam się jak ryba w wodzie. Sprawiało mi to ogromną frajdę. Żona w sumie pierwszy raz wcieliła się w rolę fotografki w naszym małym studiu. Starała się, robiła dużo zdjęć, podpowiadała jak mam się ustawić. Wiadomo, nie wszystkie wyszły idealnie, ale jestem jej bardzo wdzięczna, że chce uczestniczyć w takich momentach, pomagać mi, doskonalić swoje umiejętności. Na pewno przyjemność jej sprawiał mój radosny nastrój, uśmiech na twarzy. Uwielbiam być modelką! Próbowałyśmy różnych póz, barwy światła (ciepłe, zimne, neutralne). Ważne jest, żeby patrzeć w obiektyw, nie zawsze mi to wychodziło. Miałam lustro naprzeciwko siebie, które pomagało w pozowaniu. Na pewno jeszcze dużo praktyki przed nami. I teorii. Mam w planach zakup książki lub książek o fotografii czy pozowaniu. Aparat też by się przydał prawdopodobnie lepszy. Aktualnie używamy mojego 6-letniego iPhone’a 8. I na potrzeby Instagrama w zupełności to wystarcza.

Efekty

Ostatecznie nie użyłam rudej peruki, wystąpiłam w swoich naturalnych włosach, które jakiś czas temu lekko rozjaśniłam. Wiadomo, Daphne miała bardziej czerwony odcięń. Tak samo zamiast szalika, powinna być apaszka. No i kolory też nie do końca się zgadzały. Ale to nie szkodzi, to była moja interpretacja i jestem bardzo zadowolona z efektów końcowych. Muszę jeszcze wspomnieć, że nie miałam fioletowych butów, tylko cieliste. Użyłam Photoshopa do zmiany koloru. Rozszerzyłam białe tło, żeby format obrazu był bardziej „kwadratowy”. Ale po za tym, zdjęcia nie są przerabiane.

Podsumowując, poprzednie sesje zdjęciowe dużo mnie nauczyły, dzięki czemu teraz sama mogę, w domowych zaciszu, spełniać się w roli modelki!

P.S.: Tego dnia żona napstrykała ponad 400 zdjęć! Jedna połowa to był cosplay Daphne, druga to zdjęcia w stroju urodzinowym, czyli różowa sukienka, białe rękawiczki. Zapraszam na mojego Instagrama :)