Czyli o tym, jak na sylwestra nie mogłam sobie znaleźć odpowiedniego stroju i z pomocą przyszła moja kochana żona.

Pierwszy taki sylwester

Zdecydowałam się w końcu być w swojej piękniejszej wersji na ten ostatni dzień roku. Wcześniej nie było nigdy okazji, bo spędzaliśmy go ze znajomymi, albo po prostu brakowało mi motywacji, żeby się wystroić (plus obawa przed wideorozmową od rodziny z życzeniami noworocznymi). Ostatnie lata i tak spędzamy sylwestra we dwójkę w domu, bo mamy psa i nie zostawimy naszego czworonoga samego, gdy za oknem strzelają fajerwerki. Tego dnia zdobyłam się na odwagę, czy może bardziej zmotywowałam się, do wystrojenia na sylwestra. Probowałam w głowie znaleźć odpowiedni strój przez kilka ostatnich dni, ale nic mi nie przychodziło do głowy, a na zakupy nie było już czasu.

Przygotowania

Dzień był wypełniony naszym jeżdżeniem po sklepach. Cały czas wykańczamy nasz nowy dom, więc jest co robić. Po powrocie i rozpakowaniu rzeczy oraz lekkim odpoczynku, poszłam do łazienki się przygotować do „strojenia”. W moim przypadku jest to pozbycie się zarostu z twarzy (jak na złość strasznie się pocięłam) oraz na ogoleniu innych części ciała, takich jak nogi czy dekolt. Następnie poszłam do sypialni, założyłam bieliznę i zaczęłam przeglądać ubrania. I wtedy zaczął się „dramat” (z przymrużeniem oka). Nie miałam żadnej sukienki, która by się nadawała na imprezę sylwestrową. Znaczy się, miałam, ale jedna była użyta na ostatniej sesji zdjęciowej, druga pojawiła się na innych zdjęciach i dodatkowo miała plamę. A ja chciałam coś nowego. Poszukałam fajnej spódnicy, udało mi się znaleźć szarą, rozkloszowaną i krótką, ale nie mogłam dopasować do niej góry. W przypadku mojej sylwetki najlepiej wygląda obcisła, raczej ciemna bluzka, koszulka, a większość u mnie taka nie jest (bo noszę je na co dzień w wersji en homme), lub jest, ale mniej imprezowa. Było jedno body, które by się nadawało, ale miało prześwitujące wycięcia na ramionach, przez co było widać ramiączka od stanika. Straciłam większość mojego zapału. Zrezygnowana zeszłam na dół do mojej żony.

Super żona

„Kochanie, ja naprawdę nie mam w co się ubrać”, powiedziałam swojej drugiej połówce i przedstawiłam mniej więcej moją sytuację oraz dlaczego te i inne ubrania mi nie pasują. Ona się uśmiechnęła i wzięła mnie za rękę, żebyśmy poszły razem coś wybrać. Przejrzała sukienki w szafie i wyciągnęła jedną, bordową: „A może to?” Nie chciałam jej zbytnio założyć, bo była prosta, bez żadnych ozdób, jednokolorowa, stonowana. „Możemy dać Tobie taki błyszczący naszyjnik i inne dodatki” - odpowiedziała żona, dała mi sukienkę i poszła po biżuterię. Ja się ubrałam i od razu dostałam kolorowy naszyjnik z kamieni. W mojej głowie pojawił się plan, kochanie przyniosło mi jeszcze bransoletkę, pasek, kolczyki i pierścionek, a ja wyciągnęłam długie, czarne rękawiczki. Pozakładałam wszystko plus czarne, klasyczne szpilki i w lustrze pojawił się obraz mnie w stylu vintage/retro. Wieczór uratowany! Moja żona sprawiła, że będę jednak mieć „fancy” strój na sylwestra. Podziękowałam jej ślicznie i poszłam do łazienki robić makijaż.

Makeup

Jeżeli chodzi o makijaż, postanowiłam być trochę bardziej odważna. Wiadomo, podkład i inne podstawowe techniki pozostały te same, ale chciałam mocniej zakonturować twarz, dodać więcej różu, no i pomalować oczy w stylu imprezowym. Znalazłam w internecie piękny, złoty makijaż oczu i probowałam go po swojemu „skopiować”. Wydawało mi się, że nie wyszło tak dobrze, ale reakcja żony mówiła co innego. Nie wiedziałam dokładnie jakiej szminki użyć, bardzo lubię kolor różowy, ale trochę mi nie pasował do stylizacji. Jednak był to sylwester, więc dobrze by było czymś zaakcentować imprezowy look. Czyli ostatecznie różowa szminka została wybrana. W końcu mogłam też bardziej wystylizować włosy, bo są coraz dłuższe. Chciałam dodać ładną spinkę, ale, niestety, nie byłam w stanie nic znaleźć (jeszcze się nie ogarnęliśmy po przeprowadzce w pełni).

Samoakceptacja

Gdy skończyłam się malować i zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, po raz pierwszy, chyba, tak szczerze się podobałam sobie. Nieskromnie powiem, że udał mi się makijaż i cała stylizacja. Dodatkowo dłuższe włosy dają bardzo dużo dobrego do wyglądu. Jestem z nich bardzo zadowolona. To był zdecydowanie mój najlepszy makeup jaki zrobiłam. Jedynie ten zrobiony przez profesjonalną makijażystkę był piękniejszy. Co zaskakujące, nie jestem tak daleko od niej. To daje mi jeszcze więcej motywacji do nauki, oglądania filmików, tutoriali, czytania artykułów. I najważniejsze, sprawia mi to ogromną satysfakcję.

Sesja zdjęciowa

Zeszłam na dół i pokazałam się żonie. Bardzo pochwaliła moją stylizację, na pytanie, czy muszę coś poprawić, odpowiedziała, że tu nie ma nic do poprawy. Dodało mi to jeszcze więcej skrzydeł. Jestem przeszczęśliwa, że mam tak cudowną partnerkę. Niestety moje rękawiczki nie nadawały się do telefonu, ekran w ogóle nie reagował, więc selfie były klikane przez moje kochanie. Zrobiłam kilka zdjęć „z ręki”, szukając najlepszego światła, a następnie żona zaczęła mi pstrykać fotki. Czułam się jak modelka i razem poszukiwałyśmy najlepszych ujęć. Zrobionych zostało dużo fotek, kilka jest naprawdę fajnych, ale jedno jest wręcz idealne i jestem z niego bardzo dumna (zdjęcie na początku posta). Ilekroć na nie spojrzę, to jestem szczęśliwsza na serduszku, że mogę jednak pięknie wyglądać.

Sylwester

A jak spędziłyśmy sam wieczór? Bardzo spokojnie. Żona zrobiła pyszną foccacię, miałyśmy też nachosy, piłyśmy winko, grałyśmy na konsoli. O północy zapaliłyśmy zimne ognie, oglądałyśmy fajerwerki przez okno. Nie było wideorozmowy na szczęście, żona uprzedziła wszystkich, dzwoniąc bez wideo. Siedziałyśmy na kanapie chyba do drugiej i poszłyśmy spać. Idealna impreza dwóch introwertyczek. Ja przez cały wieczór byłam przeszczęśliwa i dobry humor utrzymywał się przez kilka następnych dni. (Nawet pomimo tego, że moje idealne zdjęcie nie zdobyło tyle „lajków” w sieciach społecznościowych. Niezbadane są algorytmy Instragrama i Reddita…)