Dlaczego się przebieram? Dlaczego lubię zakładać damskie ubrania i bieliznę? Dlaczego nakładanie makijażu sprawia mi przyjemność? I dlaczego chodzenie w butach na obcasie jest takie ciekawe?
##Ubieranie damskich ubrań Jest coś takiego w damskich ubraniach, że bardzo mocno na mnie oddziałują. Im bardziej kobiece, tym większą czerpię z tego przyjemność. Nie potrafię przejść obojętnie obok witryny sklepowej, na której wystawione są piękne sukienki, spódnice czy bielizna. Sprawia mi ogromną przyjemność, gdy przyglądam się tym manekinom czy chociażby zdjęciom w Internecie. Są jak zakazany owoc, którego nie mogę sięgnąć. Teoretycznie.
Koronkowe wykończenia, satynowe materiały, tiulowe rękawy. To wszystko jest takie przyjemne, gdy delikatne materiały dotykają mojej skóry. Wielka szkoda, że mężczyźni mają tak ograniczony wybór tkanin w porównaniu do kobiet. Nie do końca to rozumiem, po co się tak ograniczać? I oczywiście przeróżne wzory czy kolory: kwiatki, groszki, paski i inne fale. Cała paleta barw, praktycznie wszystkie można zobaczyć na damskich ubraniach. Od możliwości doboru elementów ubioru aż głowa boli. I doskonale sobie zdaję sprawę, że jest to jednocześnie zaleta, gdy można wybierać w takiej ilości ubrań, ale też przekleństwo, żeby to wszystko do siebie pasowało, gdy decydujemy się co ubrać.
Nie potrafię powiedzieć, dlaczego to tak na mnie działa. Po prostu tak mam, że czuję się lepiej, gdy założę sukienkę. Ma to też swoje praktyczne plusy, takie jak wentylacja „od dołu” latem. Lubię w domu ubierać spódniczki dla wygody. Przy pracy zdalnej nie ma to i tak większego znaczenia. Swoją drogą, męska góra i kobiecy dół w miarę do siebie pasują, moim skromnym zdaniem. Może kiedyś nastanie taka moda? To by było ciekawe…
Inną praktyczną rzeczą są rajstopy zimą. Nie lubię nosić kaleson, są za grube i bardzo niewygodne. A rajstopy występują w różnych grubościach, można dobierać w zależności od warunków panujących na zewnątrz. No i dodatkowo są bardzo miłe w dotyku. Sprawia mi to niezmierną przyjemność, gdy opinają moje gładko ogolone nogi. Niby taka prosta rzecz, dla większości zupełnie obojętna, a jednak w moim przypadku jest to coś, co sprawia, że mój nastrój się poprawia.
##Malowanie się Również w robieniu makijażu jest coś takiego, co sprawia, że lubię to robić. Prawdopodobnie jest to świadomość, że dzięki odpowiednim technikom jestem w stanie sprawić, że moja twarz wygląda bardziej kobieco. Potrafię już ukryć cień zarostu (bardzo przydatna umiejętność), nie mam problemu z cieniowaniem oczu czy konturowaniem. Jednak największą przyjemność sprawia mi nakładanie szminki. To uczucie na ustach i ten efekt, gdy idealnie się ją nałoży. Jest to bardzo satysfakcjonujące w moim przypadku.
Owszem, jeszcze dużo muszę się nauczyć, ale i tak mój końcowy efekt mnie zadowala. Lubię wtedy przeglądać się w lustrze, widzieć swoje dzieło (i szukać niedoskonałości, gdzie mogę się poprawić). Czasami i selfika sobie strzelę. Gdy mam nałożony makijaż na swoją twarz, to przeważnie go nie czuję, ale gdy tylko zobaczę swoje odbicie, to uśmiech sam mi się pojawia. Czuję się wtedy dobrze, a w połączeniu z peruką, wydaje mi się, że jestem w stanie oszukać przechodniów co do mojej prawdziwej tożsamości.
##Buty na obcasie
Nie do końca rozumiem dlaczego buty na obcasie są domeną tylko i wyłącznie kobiet. Wydaje mi się, że ten efekt podkreślania damskiej sylwetki, poprzez podwyższoną piętę, byłby również ciekawy i interesujący w przypadku mężczyzn. Może niekoniecznie w szpilkach, ale w takich grubszych słupkach wyglądałoby to fajnie. W sumie w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych były próby noszenia takich butów przez mężczyzn. I nikt chyba nie miał z tym problemu, że było to niemęskie.
A dlaczego ja lubię chodzić w butach na obcasie? Pewnie to samo, co damskie ubrania i makijaż: są kobiece. No i sprawiają, że moja sylwetka się feminizuje, nogi mają odpowiedni kształt, tyłek jest wypięty, plecy są proste. Oczywiście trzeba odpowiednio w nich chodzić (z moich obserwacji niestety wynika, że nie wszytkie kobiety to potrafią), ale z czasem da się tego nauczyć. No i stukot obcasów działa na mnie bardzo pozytywnie. Uwielbiam ten dźwięk, gdy idę ulicą i słyszę: stuk, puk, stuk, puk. Mimowolnie szukam źródła dźwięku z nadzieją, że zobaczę piękne buty. A gdy ten głos pochodzi ode mnie, to jestem w siódmym niebie.
Wiem, że brzmi to dziwnie i dla wielu wręcz odrażająco, bo przecież jak to facet może lubić ubierać damskie rzeczy, malować się i chodzić w butach na obcasie? Taki mamy świat, że te elementy są zarezerwowane tylko dla kobiet. I może właśnie dlatego tak na mnie działają, że są zakazanym owocem? A może po prostu bardziej mi się podobają, abstrahując od tego, do jakiej płci one należą? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Po prostu lubię się przebierać i nie jestem w stanie z tego zrezygnować. To tak, jakby wędkarzowi zabronić jeździć na ryby. Da się, ale tęskniłby on za tym i byłby smutniejszym człowiekiem.